Odbudowany w Polsterze. Oldtimer Mercedes – większy od typowego – czeka na podróż sentymentalną
Choć ma prawie 60 lat, wygląda jakby wyjechał właśnie z fabryki. Styl, klasa, komfort – można poczuć się jak w podróży sentymentalnej. 39-miejscowy oldtimer został odrestaurowany w Pile i jest właśnie do kupienia.
W zakładzie Polster przy Przemysłowej w Pile królują hale w kolorze grafitu. Na ich tle bardzo wyróżnia się czerwono-biały autobus Mercedes O321. Wyróżnia się zresztą nie tylko kolorem, bo zazwyczaj powstają tu zupełnie współczesne minibusy, pojazdy dla VIPów i kampery – Polster znany jest przede wszystkim z personalizowanych zabudów osobowych na podwoziach Mercedesa i Iveco. Tymczasem ten Mercedes jest prawdziwym oldtimerem: dziś ma prawie 60 lat – został wyprodukowany w 1964.
Ma też ciekawą przeszłość: – Nie znam jej dokładnie, ale ostatni właściciel, od którego go kupiłem, woził zespół muzyczny po Szwecji – mówi prezes Polsteru, Jacek Kuczyński. – Prawdopodobnie nie była to ABBA, raczej mniej znana grupa.
Kiedy autobus przyjechał ze Szwecji do Piły, był w – używając eufemizmu – nieciekawym stanie. – Wymagał kilku tysięcy godzin prac, w zasadzie kompletnej odbudowy – tłumaczy. – Wiązało się to z rozbiórką całego autobusu na części pierwsze. Każda śrubka została ponownie zakonserwowana, elementy rdzewiejące – wymienione i polakierowane, silnik – przejrzany. Ciekawostka: silnik z 1964 roku odpala na dotyk. To są zupełnie inne silniki niż współczesne. Jazda zaczynała się od miliona kilometrów.
Zakup nie był przypadkowy. Autobusy to konik prezesa Polsteru. Decyzja o zakupie autobusu do restauracji zapadła kilka lat temu. – Trochę jako hobby, trochę jako taki wabik czy magnes, który można wystawić na targach i pokazać możliwości firmy. Dziś mamy święto, bo po pięciu latach autobus jest na tyle skończony, że może wyjechać na ulice i przewozić pasażerów.
Najtrudniejsze w odbudowie tak wiekowego pojazdu jest zdobycie części. – No i związane z tym koszty – dodaje Jacek Kuczyński. – Szczególnie na początku trudno ocenić ile czasu trzeba będzie spędzić przy nim. Nigdy nie wiadomo co nas zaskoczy, ilu części będzie brakowało, ile czasu trzeba będzie spędzić przed komputerem i z telefonem w ręce, żeby znaleźć i zdobyć podzespoły, których szuka się w całej Europie, a nawet poza Europą – głównie u pasjonatów. Żeby odbudować taki autobus, potrzeba w granicach czterystu – pięciuset tysięcy złotych. I nie ma znaczenia czy będzie to Mercedes czy polski Jelcz albo San. Głównym czynnikiem kosztotwórczym jest czas spędzony przy odbudowie.
W tym egzemplarzu 75 procent części to oryginalne materiały. Większość potrzebnych elementów udało się znaleźć u pasjonatów w Niemczech. Pozostałe trzeba było dorobić. Na przykład szybę czołową, której nie udało się znaleźć – została wyprodukowana na Łotwie, trwało to rok i kosztowało kilkanaście tysięcy złotych. Konieczne było przygotowanie formy, która została wykorzystana tylko ten jeden raz.
Jedyne nowoczesne elementy to radio, które wyglądem przypomina oryginalne, ale w środku to zupełnie współczesny produkt, i ogrzewanie – współczesny piec nadmuchowy Webasto. Ten ostatni jest jednak niewidoczny dla pasażerów, więc ci mogą poczuć się jak w podróży sentymentalnej.
A podróż sentymentalna takim autobusem to czysta przyjemność. Klasyczne zegary na desce rozdzielczej i stylowa kierownica z zupełnie nieosłoniętą kolumną kierownicy pozwalają poczuć się jak na wycieczce objazdowej gdzieś w latach siedemdziesiątych. Tyle że w bardzo komfortowych warunkach, bo cała tapicerka została wymieniona na nową – jasnobeżową na desce rozdzielczej i innych elementach, oraz na współgrającą z malowaniem zewnętrznym – czerwono-białą na wygodnych fotelach. Okna można przesłonić czerwonymi zasłonkami. To, co charakterystyczne, to zachodzące na dach górne okna – często spotykane w autobusach z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, dziś – niestety – zupełnie zapomniane przez projektantów. To dzięki tym dodatkowym szybom wnętrze jest zdecydowanie jaśniejsze, sama podróż zyskuje dodatkowy urok, a pasażerowie – nowy, panoramiczny wymiar widoków.
Wnętrze autobusu mieści 39 pasażerów, a w przedostatnim rzędzie znajdziemy dwa fotele odwrócone tyłem do kierunku jazdy. Ciekawostka: przednie, otwierane pneumatycznie drzwi pasażerskie znajdziemy tradycyjnie po prawej stronie, na wysokości stanowiska pracy kierowcy. Ten egzemplarz ma jednak dodatkowe drzwi dla pasażerów: z tyłu po… lewej stronie. Prawdopodobnie jest to związane z faktem, że do 3 września 1967 r. w Szwecji obowiązywał ruch lewostronny. Przypomnijmy: ten egzemplarz zaczął wozić pasażerów trzy lata wcześniej.
Autobus prawdopodobnie nie zostanie jednak w Pile. Jest do kupienia. – Mam marzenie, żeby został w Polsce – mówi Jacek Kuczyński. – Najlepiej jak najbliżej. Jest to taka perełka w skali Europy. Na świecie jest kilka takich autobusów w takim stanie. Świetna byłaby linia retro, bo podróże nostalgiczne przeżywają renesans.
Restauracja oldtimerów jest raczej „hobbystyczną” gałęzią działalności Polsteru. Firma skupia się na współczesnych pojazdach budowanych na zamówienie, ale kompetencje w zakresie odbudowy zabytkowych autobusów buduje systematycznie. – To trzeci oldtimer, którego odbudowaliśmy – opowiada prezes spółki. – Dwa poprzednie powierzyli nam klienci z rynku fińskiego. Obydwa jeżdżą dziś na północy Finlandii – w Laponii. Jeden z nich w Rovaniemi – można w nim spotkać Świętego Mikołaja. Kiedy wystawiliśmy na sprzedaż tego Mercedesa, pojawiło się wiele zapytań z muzeów motoryzacji, czy podjęlibyśmy się odbudowy innych pojazdów. Jesteśmy do tego przygotowani, jesteśmy w stanie odbudowywać autobusy. Przy czym podkreślam, że jest to nadal raczej hobby niż biznes, bo trudno przewidzieć nawet kiedy prace przy takim autobusie da się skończyć – ile czasu trzeba będzie poświęcić zarówno na samą pracę, jak i na poszukiwanie i sprowadzanie części.
Zobacz całą galerię (kliknij na miniaturę):
Najnowsze komentarze