Mam do ciebie prośbę.

To ja. Tak, mam maseczkę na twarzy. Przedwczoraj, kiedy pojechałem po zakupy, założyłem ją pierwszy raz. Być może wyglądam idiotycznie, choć takich jak ja w Pile widzę coraz więcej. Na ulicach. W sklepach. Wśród ludzi, z którymi czasem muszę się spotkać. Wiem, nadal jesteśmy w mniejszości, choć – szczęśliwie – ta mniejszość powoli rozrasta się.
Możesz sobie myśleć co chcesz, ale wysłuchaj mnie, proszę. Jednorazowa, trzywarstwowa maseczka chirurgiczna, którą mam na twarzy, w przypadku wirusa grypy ma skuteczność podobną do masek standardu N95 (źródło: https://www.mp.pl/szczepienia/przeglad/grypa/221196,ktora-maseczka-lepiej-zapobiega-przenoszeniu-wirusa-grypy). SARS-CoV-2 – podobnie jak wirus grypy – jest przenoszony drogą kropelkową. To działa w dwie strony. Nie chcę się zarazić, ale – gdyby okazało się, że jestem nosicielem – nie chcę też zarazić ciebie. Dlaczego?
O ile w całej populacji śmiertelność wywoływanej przez SARS-CoV-2 choroby CoViD-19, wynosi 3,4% (za WHO, informacja z 3 marca br.), o tyle różni się w zależności od grupy wiekowej i chorób współistniejących. W grupie do 19. roku życia śmiertelność nie przekracza jednego promila. W grupie czterdziestolatków, do której należę, to cztery promile. W miarę bezpiecznie. Ale w grupie siedemdziesięciolatków, w której jest moja mama, której co kilka dni zawożę zakupy – to już osiem procent.
Weźmy choroby współistniejące. Na pierwszym miejscu są choroby serca – umiera 10,5% ich „posiadaczy”, którzy zachorują na na CoViD-19. Na drugim miejscu jest cukrzyca. Zachorowania na CoViD-19 nie przeżywa 7,3% cukrzyków. A wiesz ile osób w twoim otoczeniu choruje na cukrzycę? Szacunkowo jest to 5% społeczeństwa. Szacunkowo, bo wiele osób nie ma pojęcia o tym, że choruje. Z cukrzycą daje się żyć i nawet nieleczona bywa niedokuczliwa. Do czasu.
Przekładając to na lokalne realia: szacunkowo w Pile mieszka 3,5 tysiąca cukrzyków. W Wałczu – 1.300. W Złotowie i w Chodzieży – prawie tysiąc. W Czarnkowie – ponad 500. W Trzciance – ponad ośmiuset. Możesz mieć pewność, że będąc w pracy, wracając do domu, robiąc zakupy, idąc klatką schodową – w ciągu całego dnia mijasz co najmniej jedną osobę chorą na cukrzycę. Człowieka, któremu nieświadomie możesz sprzedać wirusa mocno uprawdopodobniającego zgon. Wystarczy, że zbagatelizujesz podstawowe środki bezpieczeństwa, takie jak #zostańwdomu czy noszenie maseczki w miejscach publicznych. Nie wierzysz? Popatrz mi w oczy.
Jestem tatą. Boję się, tak samo jak pewnie setki, a być może tysiące rodziców w Pile, Wałczu czy Czarnkowie. Boję się, że może mnie zabraknąć w życiu moich dzieci. Nazwij mnie paranoikiem, ale jeżeli naprawdę nie muszę wychodzić – zostaję w domu. Jeżeli muszę – zakładam maskę. Robię to nie tylko dla siebie, ale także dla ciebie – bez względu na to, kim jesteś. I – jeżeli mogę mieć do ciebie prośbę – proszę o te same, w gruncie rzeczy drobne gesty. Z uśmiechem. Uśmiech zawsze widać w oczach.
Marcin Maziarz
tata
wydawca Magazynu67
Najnowsze komentarze