Nawet 700 euro miesięcznego stypendium, doskonalenie języka obcego, nowe kontakty i duży wybór kierunków: od Słowacji, Czech i Niemiec przez Turcję, Hiszpanię i Finlandię po naprawdę pożądane kierunki turystyczne: Indonezję, Kambodżę i Kolumbię. Przez trzynaście lat Akademia Nauk Stosowanych im. Stanisława Staszica w Pile wysłała na studia i praktyki zagraniczne ponad 350 studentów. Na studia do Piły przyjechało w tym czasie ponad 1.500 studentów zagranicznych. Co studentom daje Erasmus? I czy oprócz studiowania jest jeszcze czas na turystykę?
Odpowiedź na ostatnie pytanie brzmi: jak najbardziej, co potwierdzają zarówno studenci ANS w Pile, którzy zdecydowali się wyjechać „na Erasmusa”, jak i studenci zagraniczni, którzy w ramach tego samego programu przyjechali studiować do Piły. Zacznijmy jednak od pytania podstawowego, a zarazem takiego, na które trudno odpowiedzieć prosto:
Po co w ogóle wyjeżdża się na Erasmusa?
– Żeby się rozwijać – wyjaśnia najkrócej jak się da Łukasz Marczak, Kierownik Działu Współpracy Międzynarodowej Akademii Nauk Stosowanych w Pile i uczelniany koordynator programu Erasmus. – Żeby nauczyć się czegoś o sobie. Czasem, żeby zerwać pępowinę z mamą i tatą, i po raz pierwszy samodzielnie wyruszyć gdzieś dalej, przekonać się na własnej skórze jak to jest żyć na własny rachunek, jak radzić sobie samemu. Niektórzy erasmusi mówią, że po raz pierwszy sprzątali po sobie czy gotowali dla siebie.
Ale także, by rozwijać swoje umiejętności, zdobywać znajomych i przyjaciół, budować sieć kontaktów, które na wiele sposobów mogą pomóc zarówno w pracy zawodowej, jak i w zwykłej turystyce.
Na początku zwykle jest szok kulturowy i językowy. – On potęguje doświadczenie tego, że mama i tata są daleko – opowiada Łukasz. – Ale dzień po dniu zaczynamy odkrywać, że potrafimy sobie poradzić. Erasmus to jakby trochę bardziej ekstremalna wersja wyjazdu na studia do Poznania, Wrocławia czy Warszawy. W ten sposób człowiek rozwija się bardzo szybko i nabywa wiele umiejętności życia codziennego, które później plusują w pracy.
To, że Erasmus pomaga w budowaniu niezależności, potwierdza Erencan, student pielęgniarstwa z Uniwersytetu Marmara w Stambule. Na swojej macierzystej uczelni jest na ostatnim – ósmym – semestrze. – Był taki moment, że poczułem się pozostawiony sam sobie, ale to dało mi pewność siebie. Nauczyłem się jak gospodarować pieniędzmi, jak żyć w akademiku z ludźmi z innych kultur i religii. Erasmus pozwolił mi też budować moje umiejętności organizacyjne, bo w tym semestrze jestem przedstawicielem studentów z Erasmusa.
O przełamywaniu własnych barier mówi też Alexander, który na studia do Piły przyjechał z Alba Iulia w Rumunii. Dwukrotnie. W czerwcu odwiedził uczelnię ponownie – tym razem już towarzysko. Alexander skończył socjologię, a w tej chwili jest na studiach magisterskich z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi. – Było nas czworo – razem wybieraliśmy się na Erasmusa. Ja akurat kończyłem pierwszy rok studiów, więc byłem trochę wystraszony, ale koledzy pchnęli mnie do przodu, pomogli z formalnościami, i w efekcie byłem jedynym z całej grupy, który trafił do Piły. W Pile było bardzo miło. Kiedy szukałem drugiego wyjazdu na Erasmusa, miałem nadzieję wyjechać do Turcji, ale spóźniłem się z dokumentami. Piła była drugą opcją, więc wróciłem.
Dokąd?
Studenci pilskiej ANS w 2023 mają do wyboru około 60 uczelni partnerskich. To ponad 50 uczelni w Europie – głównie w państwach Unii Europejskiej i EFTA, a także w Serbii i Turcji. W 2017 dołączyły do nich kolejne państwa europejskie: Macedonia, Bośnia i Hercegowina oraz Czarnogóra, ale także znacznie dalsze kierunki w Azji (Indonezja, Jordania, Kambodża) i Ameryce Południowej (Kolumbia). W najbliższym czasie ta lista może poszerzyć się o Albanię. Wszystkie te kierunki są dostępne dla studentów ANS w Pile.
Pełną listę uczelni partnerskich ANS w Pile znajdziesz tutaj:
https://erasmus.ans.pila.pl/uczelnie-partnerskie/fact-sheets
Erasmus to przede wszystkim nauka. Tu warto spojrzeć na światowe rankingi, bo pilska ANS ma zagranicznych partnerów, których można znaleźć na listach najbardziej prestiżowych uczelni na świecie. Studenci Akademii mają do nich otwarte drzwi. – Choćby do Jordan University of Science and Technology w Jordanii – zachęca Łukasz Marczak. – To uczelnia w gronie dwustu najlepszych na świecie na kierunkach medycznych i technicznych według Rankingu Szanghajskiego.
Ranking Szanghajski (Academic Ranking of World Universities) to jeden z dwóch najbardziej prestiżowych rankingów uczelni na świecie. Jest przygotowywany w oparciu o sześć obiektywnych czynników, m.in. liczbę laureatów Nagrody Nobla i Medalu Fields’a wśród pracowników i absolwentów czy cytowania badaczy i ich publikacje w prestiżowych czasopismach naukowych. Publikowany ranking obejmuje tysiąc uczelni spośród 2,5 tysiąca ocenianych.
W światowych rankingach pojawia się także Intitut Teknologi Sepuluh Nopember w Indonezji. To również partner ANS w Pile. – W gronie tysiąca najlepszych uczelni technicznych na świecie – dodaje Łukasz Marczak. – Wkrótce mamy nadzieję podpisać umowę z uczelnią z Malezji. Grono naszych partnerów ciągle się rozwija, ale staramy się, żeby byli to partnerzy z polecenia, bo tak w świecie kontaktów międzyuczelnianych buduje się wiarygodność.
Z Piły najchętniej do Rumunii
Alba Iulia w Rumunii – działający tam Uniwersytet imienia 1 Grudnia 1918 r. – to najchętniej wybierany przez studentów ANS w Pile kierunek Erasmusa. Dlaczego? – Są dwa główne czynniki – zwraca uwagę koordynator Erasmusa w ANS w Pile. – Rumunia to bardzo fajny kraj, gdzie ludzie są bardzo przyjaźni, bliscy nam kulturowo. Trzeba pamiętać też o tym, że w niektórych krajach stypendium może nie wystarczyć na pokrycie pełnych kosztów utrzymania. Tu Rumunia wypada bardzo dobrze.
Wysokość stypendium zależy od kraju, do którego wybiera się student. Wynosi ono od 450 do 800 euro, ale studenci w trudnej sytuacji materialnej mogą ubiegać się o dodatkowe wsparcie z programu Erasmus+. Jeżeli student nabył prawo do stypendium na macierzystej uczelni, ono także nie przepada, ani nawet nie jest wstrzymywane na czas wymiany studenckiej. Skumulowane w ten sposób środki pozwalają w pełni korzystać z pobytu za granicą, ale nawet podstawowe stypendium w Rumunii – w tym przypadku 450 euro – pozwala utrzymać się na przyzwoitym poziomie. Student musi zapłacić za akademik niecałe 100 euro miesięcznie, więc na koszty życia (w Alba Iulia są zbliżone do tych w Pile) zostaje po przeliczeniu około 1.500 złotych miesięcznie.
Oprócz Alba Iulia, studenci z Piły chętnie wybierali także Banską Bystrzycę w Słowacji. – Ten kierunek chętnie wybierali studenci, którzy mieli obawy związane ze swoim poziomem języka angielskiego – zauważa Łukasz Marczak.
Do tej pory wyjazd „na Erasmusa” wybrało ponad 350 studentów ANS w Pile. Najdalej – na razie – wyjechali do Bośni i Hercegowiny, Portugalii oraz Turcji.
Bywa, że pomysł na wyjazd rodzi się „po godzinach” w akademiku. Tak było z Mikołajem, który w ANS w Pile studiował lingwistykę stosowaną. Na Erasmusa wyjechał do Alba Iulia. – To właśnie w akademiku w Pile miałem kontakt z erasmusami. Wśród polskich znajomych była koleżanka, która wcześniej była na Erasmusie w Alba Iulia, i to ona przekonała mnie do wyboru tej uczelni – zarówno jako dobrego miejsca studiów i budowania sieci kontaktów, jak i Rumunii jako fantastycznego kraju do podróżowania. Jest wiele niezadeptanych górskich szlaków, bez rozwiniętej infrastruktury. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak piękny jest to kraj, dopóki tam nie pojadą. Polakom w Rumunii także łatwo się odnaleźć, bo faktycznie kulturowo nie różnimy się bardzo. Na Erasmusie czeka naprawdę dużo ciekawych doświadczeń.
Mikołaj potwierdza, że Erasmus to także dobre narzędzie nauki języka angielskiego. – Cała komunikacja – i ta codzienna, i zajęcia – odbywa się w języku angielskim. Można powiedzieć, że zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę, ale to dobrze – każdy musiał sobie poradzić. I poradził.
Alexander z Rumunii tak mówi o swoim doświadczeniu: – Kiedy przyjechałem do Piły, w ogóle nie mówiłem po angielsku. I dodaje już po polsku: – Teraz mówię nawet trochę w waszym języku.
Nie tylko nauka, czyli jak dobrze wykorzystać Erasmusa?
Na każdym poziomie studiów – licencjackim, magisterskim i doktorskim – student ma do dyspozcji pulę 12 miesięcy mobilności. To od studenta zależy, jak zaplanuje ten czas. Może wybrać wyjazd na studia lub na praktyki zawodowe.
Najczęściej wybierana forma, to studia. Można wybrać wyjazd na jeden semestr, a potem przedłużyć go na kolejny. Można też podzielić ten czas między studia i praktyczną naukę zawodu, albo…
Albo wybrać same praktyki. Elastyczność czasowa jest bardzo duża, bo okres praktyk zagranicznych to minimum 60 dni, zaś maksimum – nawet pełne 12 miesięcy (dokładnie 360 dni). Zatem, choć Erasmus powszechnie kojarzony jest ze studiami, cały wyjazd można poświęcić na praktyczną naukę zawodu, która często kończy się podpisaniem umowy o pracę.
Jest też nowa forma – Short Blended Intensive Programs – do wdrożenia której ANS się przygotowuje. Tu wyjazdy będą krótkie – okołotygodniowe, a duża część zajęć odbywa się on-line.
Cały proces ze studiów licencjackich można powtórzyć na studiach magisterskich, i w ten sposób w ciągu pięciu lat nauki aż dwa lata spędzić za granicą. To jak wykorzysta 12 miesięcy – jak podzieli je między studia i praktyki – zależy wyłącznie od studenta.
Do Piły najchętniej z Turcji, ale…
Tureckie uczelnie są tymi, z których do Piły przyjeżdża najwięcej studentów, przy czym wśród nich panuje największa różnorodność narodowości. Oprócz rodowitych Turków do tej pory byli to studenci także z państw Afryki, Bliskiego Wschodu, a nawet Dalekiego Wschodu. Najdalsze kierunki z których przyjechali, to Kambodża, Kamerun i Indonezja.
Wielu studentów przyjeżdżało także z Alba Iulia.
W całej wymianie studenckiej wiele złego zrobiła pandemia. W tej chwili uczelnie – także ANS – muszą na nowo zachęcać studentów choćby do rozważenia pomysłu wyjazdu za granicę. Została przerwana ciągłość „systemu poleceń”, który okazuje się najważniejszy w budowaniu zaufania do Erasmusa i przekonywaniu studentów do wyboru konkretnej uczelni. Dwuletnia przerwa wywołana przez kolejne lockdowny i ograniczenia, spowodowała prawdziwą wyrwę w tym systemie. – Piła reklamowana jest drogą pantoflową – tłumaczy Łukasz Marczak. – Kiedy przekonamy pierwszego studenta, żeby przyjechał do nas, on zazwyczaj poleci Piłę kolejnemu studentowi. W tej chwili jednak ci, którzy już byli u nas i mogliby polecać nas młodszym studentom, w większości skończyli studia i nie ma ich już na uczelniach. Wszyscy musimy budować ten system niemal od zera.
Przez trzynaście lat Akademia Nauk Stosowanych w Pile gościła ponad półtora tysiąca studentów zagranicznych. Oni na ogół chwalą studia w Pile i wskazują na różne możliwości pojawiające się w tym czasie. – Dużą część czasu w Pile zajęły mi praktyki – mówi Alexander. – Ale to w Pile po raz pierwszy byłem na zajęciach, na których mogłem nauczyć się udzielania pierwszej pomocy. Na studiach – poza nauką – fajne było to, że byliśmy w wielokulturowym środowisku. W mojej grupie było troje studentów z Mołdawii, wielu z Rumunii i Turcji.
Z czasem pojawia się jednak tęsknota za domem. – Na początku sporo podróżowałem – mówi Erencan i śmieje się: – Prawdę mówiąc nawet nie pamiętałem o domu. Ale im bliżej końca mojego pobytu tutaj, kiedy tempo wszystkiego co dzieje się dookoła zwalnia, zaczęła się tęsknota za domem.
Dlaczego zagraniczni studenci wybierają Piłę?
Studenci przyjeżdżający do Polski „na Erasmusa” mają do wyboru wiele uczelni w znacznie większych od Piły miastach. Dlaczego wielu z nich przekonuje się do ANS w Pile? – W Polsce mieliśmy do wyboru dwa miasta: Kraków i Piłę – tłumaczy Erencan z Turcji. – Szukałem informacji i opinii w Google. Piła wydała mi się przyjemniejsza, przyjaźniejsza. Bardziej spodobało mi się zielone otoczenie miasta.
Studia w Pile mogą zachęcać studentów zagranicznych o określonych preferencjach, o czym mówi Alexander: – Pochodzę ze Zlatnej, z miasta, które ma siedem tysięcy mieszkańców. Dla mnie duże miasta są fajne, kiedy je odwiedzam, ale okropne do życia. Piła z mojej perspektywy jest miastem średniej wielkości i życie tutaj jest naprawdę komfortowe. Tym bardziej, że łatwo tu o spacer w lesie, a wyjazd nad jezioro żeby popływać, to po prostu wyjazd, a nie wyprawa. Sporo podróżowałem po Polsce, i w Pile jadłem najlepszy kebab – dodaje z uśmiechem.
Alexander jest także przykładem tego, że Erasmus pozwala budować sieć kontaktów. Semester letni spędził na studiach w Zielonej Górze, ale w czerwcu wpadł do Piły odwiedzić znajomych w ANS – po raz kolejny…
Na mieście mogłoby być lepiej
Tym, co mogłoby budować pozytywne doświadczenie zagranicznych studentów, którzy przyjeżdżają do Piły i stają się żywą reklamą uczelni i miasta, są proste do zrobienia rzeczy. Ot, choćby menu w lokalach dostępne także w języku angielskim. – Niestety, Piła – ta szeroko rozumiana, jako biznes, instytucje, administracja – mimo trzynastu lat obecności Erasmusa w mieście, nie potrafi stworzyć większej oferty dla studentów zagranicznych, z której pewnie skorzystaliby także inni goście z zagranicy – mówi Łukasz Marczak. – Mogliby zostawić swoje pieniądze w Pile. Studenci szukają różnego rodzaju atrakcji i usług, nie tylko jedzenia czy rozrywki klubowej. Menu w języku angielskim często mają droższe restauracje, ale student będzie odbiorcą raczej tańszej oferty, a oprócz jedzenia potrzebuje też dentysty, fryzjera, barbera czy kosmetyczki.
Pomogłaby też dostępność w internecie informacji o mieście, atrakcjach, miejscach, usługach czy administracji – także tych spoza podstawowego zakresu – w języku angielskim czy niemieckim. Google Translate nie jest rozwiązaniem problemu – język polski (w dowolną stronę) nadal sprawia mu sporo problemów, a chodzenie po mieście z nieustannie włączonym automatycznym tłumaczem na dłuższą metę jest naprawdę niewygodne.
Bywa i tak…
… że nie każdy do końca dobrze rozumie po co wyjeżdża „na Erasmusa”. Wokół programu narosło sporo legend, półprawd i mitów. – Erasmus jest tylko narzędziem – tłumaczy Łukasz Marczak. – Ludzie, którzy idą na studia mają różne cele. Jedni idą studiować i zdobyć wykształcenie, inni – imprezować, jeszcze inni – poznać fajnych ludzi. Tak samo każdy, kto wyjeżdża „na Erasmusa” stawia sobie własne cele. Będą tacy, którzy zapominają o tym, że wypadałoby się pojawić na uczelni. Wśród wszystkich osób, które do tej pory wysłaliśmy za granicę i które przyjechały do nas, zdarzyło się łącznie pięć czy sześć, które o tym zapomniały. Ale były też takie osoby, które wykorzystały swojego Erasmusa do absolutnego maksimum: nie tylko ucząc się, ale także ucząc się języka i znajdując pracę. Mieliśmy na przykład studentów, którzy wyjeżdżali na praktyki do Niemiec i wracali z podpisaną umową o pracę. Inni studenci wyjeżdżali na studia, w międzyczasie znajdowali praktyki, po których podpisywali umowę o pracę i dzisiaj pracują na przykład w Bombardierze.
Działa to także w drugą stronę. Łukasz wspomina o studentach zagranicznych, którzy dziś mieszkają w Poznaniu czy Wrocławiu, pracują dla Google’a czy Amazona, albo dla dużych biur tłumaczeń. – Oprócz polskiego, którego nauczyli się tutaj, znają na przykład język arabski, język angielski i język rumuński. I to jest prawdziwa historia – mieliśmy studentkę, która znała te cztery języki biegle.
Korzysta także uczelnia
Erasmus to nie tylko wymiana studencka. Z programu korzystają również pracownicy uczelni. Podobnie jak w przypadku studentów, wymiana jest dwustronna: do Piły przyjeżdżają nauczyciele akademiccy z zagranicznych uczelni, a ci z Piły – jadą do uczelni partnerskich. W trakcie wyjazdu robią to co zwykle w macierzystej uczelni: prowadzą wykłady, zajęcia laboratoryjne, konwersatoria. – Zawsze wydaje nam się, że to co mamy jest dobre, że być może – może być trochę lepsze, ale brakuje spojrzenia z zewnątrz – tłumaczy Łukasz Marczak. – Zagraniczni wykładowcy, którzy przyjeżdżają do nas, dają nam informację zwrotną: że coś mogłoby być inaczej, coś mogłoby być lepiej. Okazuje się jednak, że jeszcze można nad tym popracować.
Jak to się przekłada na praktykę? Niedawno zakończył się remont biblioteki uczelnianej. To jak dziś wygląda i jaką ma funkcjonalność, w dużej części było inspirowane tym, co wykładowcy ANS podpatrzyli na zagranicznych uczelniach. Podobne „źródło” ma wiele innych mniejszych i większych inwestycji, które w ostatnich dwóch dekadach miały miejsce w kampusie ANS, czy w Domu Studenckim na Górnym.
Od czego zacząć?
Najlepiej od wizyty w Dziale Współpracy Międzynarodowej ANS w Pile. Studenci spotkają tam panią Klaudię i panią Magdę, które o Erasmusie wiedzą prawie wszystko, doradzą wybór uczelni i przeprowadzą przez cały proces związany z wyjazdem. W końcu same były erasmuskami…
ul. Podchorążych 10
64-920 Piła
www.ans.pila.pl
[ Materiał promocyjny powstał w ramach płatnej współpracy z Akademią Nauk Stosowanych im. Stanisława Staszica w Pile ]
Najnowsze komentarze