Zakochany w garach, czyli Michał nauczy cię grać na perkusji
[ Materiał przygotowany w ramach płatnej współpracy z Jazz Mind Drum School ]
Gra na perkusji – w przeciwieństwie na przykład do gitary – wydaje się prosta. Bo co za problem usiąść za zestawem i uderzać rytmicznie w werble i talerze, wspomagając się przy tym stopą. Nic bardziej mylnego, bo jeżeli choć raz usiadłeś za zestawem perkusyjnym i wziąłeś do rąk pałki, doskonale wiesz, że rozdzielenie ruchów rąk wcale nie jest tak proste, a dołączenie stopy sprawia, że dowiadujesz się o sobie nowej rzeczy: mózg doskonale koordynuje wszystkie kończyny, a „rozłączenie” ich ruchów jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Można się jednak tego nauczyć, a Michał Koźlikowski – właściciel Jazz Mind Drum School – przekonuje, że perkusja ma dobroczynny wpływ na rozwój mózgu.
Jazz Mind Drum School to nowa szkoła muzyczna w Pile. Wyjątkowa, bo specjalizująca się w perkusji. Michał dość długo szukał odpowiedniego lokalu. W końcu znalazł – przy ulicy Młodych 30. Wraz ze wspólniczką Olą miejsce urządzili klimatycznie: czerń przeplata się tu z morskim błękitem, a wygodne fotele i ekspres do kawy obiecują nie tylko dawkę perkusyjnych umiejętności, ale także wypoczynek i przyjazny klimat (również dla oczekujących na dzieci rodziców). W sali stoją trzy zestawy perkusyjne: jeden do którego siada Michał i dwa dla uczniów: duży oraz mniejszy – w „rozmiarze dziecięcym” (mniejsza wersja „dużego” zestawu z tej samej linii marki Tama).
Poszukiwanie miejsca trwało długo, bo… – Chciałem znaleźć takie, które spełni nie tylko warunki techniczne – powierzchnię czy wysokość pomieszczenia – opowiada Michał. – Budynek, w którym się urządziliśmy znajduje się w okolicy typowo przemysłowej. Naprzeciwko mamy rzekę, a najbliższe bloki znajdują się ponad sto metrów stąd, w dodatku osłonięte innymi budynkami przemysłowymi. Tutaj możemy ćwiczyć o dowolnej porze. Nie będziemy przeszkadzać nikomu nawet w środku nocy, z czego zdarza mi się korzystać.
Samo pomieszczenie jest wysokie. – Bębny lubią przestrzeń, kiedy jest więcej powietrza – oddychają – tłumaczy malowniczo Michał, i nie jest to ostatni namalowany słowami obraz w czasie naszej rozmowy. – Nie chciałem go też za bardzo wytłumiać, żeby dźwięk nie był stłumiony, że wszystko tutaj brzmiało.
Perkusista od dziecka
Michał Koźlikowski pochodzi z Wyrzyska, a bębny towarzyszą mu od dziecka. – Zacząłem grać w wieku dwunastu lat, ale wcześniej mój ojciec był perkusistą – wspomina. – Zakochałem się w brzmieniu perkusji słuchając płyty „Metropolis” Dream Theater. Kojarzyłem, że na strychu leży perkusja taty. Dokopałem się do niej, poprosiłem go, żeby pomógł mi ją wyciągnąć i rozstawić w pokoju. Tata pokazał mi kilka rzeczy na start, ale był bardzo zapracowanym, człowiekiem, więc radziłem sobie głównie sam. Czasem zjawiał się znajomy perkusista z Nakła.
Kilka lat później pod choinką Michał znalazł perkusję Amati, która dziś towarzyszy mu jako eksponat w kolekcji. Bo Jazz Mind Drum School to także kolekcja werbli. Jak się okazuje – różnorodna. – Każdy z nich ma inne brzmienie – tłumaczy. – To drewno definiuje barwę werbla. Oczywiście wpływ ma także obciążenie w postaci całego osprzętu: obręczy – czy są gięte czy odlewane, i oczywiście rodzaj użytego naciągu, strój, ale korpus ma rdzenne znaczenie. Najcieplejsze, najprzyjemniejsze dla ucha są werble drewniane, a najpopularniejszy – werbel klonowy. Brzoza ma solidne, ciepłe brzmienie. Mam taki werbel z 1986 roku – jest dwa lata starszy ode mnie. Cudownie brzmi. Mam też na przykład werbel japońskiej firmy Tama, wykonany na dziesięciolecie linii SLP – Sound Lab Project. Jego wyjątkowość polega na tym, że został wykonany z hikory – to jest drewno, z którego normalnie robi się pałki perkusyjne. Charakteryzuje się tym, że narzuca wyższe tony. Świetnie brzmi w wysokim stroju, jest krzykliwy, przeszywający, przebija się przez wszystko.
I choć Michał potrafi barwnie opowiadać o brzmieniu każdego elementu ze swoich zestawów i werbli z kolekcji, to nic nie zastąpi usłyszenia na własne uszy ich brzmienia. Oczywiście różnic między werblami z kolekcji Michała można posłuchać na żywo w Jazz Mind Drum School. Choćby po to, by wybrać najbardziej współgrające brzmienia, kiedy adept sztuki perkusyjnej decyduje się na zakup lub uzupełnienie zestawu. – To nie ma być muzeum, a żywa kolekcja – tłumaczy Michał. – Chciałbym zgromadzić werble z każdego dostępnego materiału, żeby edukować też w tym zakresie. Będę się cieszyć, jeżeli będą żyć zamiast stać jak na wystawie.
W zbiorze są też elementy pierwszego zestawu perkusyjnego – tego, na którym grał jeszcze tata Michała – choć one akurat czekają na renowację. Bo i ona wchodzi w spektrum – nie tylko perkusyjnych – zainteresowań założyciela Jazz Mind Drum School.
Marzenie o szkole
Po latach gry na perkusji – samodzielnej, w różnych składach towarzyskich i zespołach (zdarzył się nawet – i to jako drugi publiczny występ w życiu – support przed TSA), w domu, w ośrodku kultury w Wyrzysku i na scenie, a także nauki perkusji w innych miejscach – Michałowi zamarzył się nowy projekt. Tak powstała Jazz Mind Drum School. – Po prostu mam ochotę dzielić się swoja pasją – tłumaczy. – Chciałem w zgodzie ze sobą i z własną wizją uczyć perkusji tak jak ja ją czuję.
Szkoła perkusyjna dla małych i dużych
Tylko perkusyjna. Michał świadomie wybrał swoją drogę i chce uczyć gry tylko na perkusji, którą zna najlepiej ze wszystkich dostępnych instrumentów. I choć biznesowo wybór specjalizacji perkusyjnej może wydawać się karkołomny – w końcu gitara czy instrumenty klawiszowe wydają się zdecydowanie bardziej popularne zarówno wśród młodych uczniów, jak i ich rodziców – taki wybór przynosi efekty. Uczniowie Michała rekrutują się nie tylko spośród pilan i mieszkańców regionu. Raz w tygodniu na kilkugodzinne zajęcia przyjeżdża do Jazz Mind Drum School w Pile nastoletni uczeń z okolic… Koszalina.
Zajęcia perkusyjne są dla każdego – tłumaczy Michał. – Dla dzieci, dla dorosłych, dla seniorów. Zapraszam na lekcje wszystkich, bo uważam, że każdy może się nauczyć grać na perkusji.
Nawet trzylatek, bo w takim wieku jest najmłodszy uczeń Michała. – Na razie widzi w tym dobrą zabawę. Nie wymuszam kolejnych rytmów, ale dziecko w tym wieku buduje się rytmicznie – to najważniejsze. Słyszy dobrze muzykę, ale dopiero będziemy przechodzili do tego, że można bardziej świadomie używać kończyn, żeby coś konkretnego zbudować.
Są też kilkulatkowie, nastolatkowie. Powody, dla których na zajęcia perkusyjne zapisują je rodzice są różne. – Czasem to jakieś muzyczne doświadczenia rodziców, którzy chcieliby – na przykład – stworzyć rodzinny zespół – mówi Michał. – A czasem obserwacja, że dziecko wystukuje rytm, że gdzieś ta rączka rytmicznie chodzi albo tupie nóżka. U kilkulatków widać też to, że oni przychodzą, bawią się, doświadczają. Rodzice mówią, że z codziennymi ćwiczeniami w domu jest ciężej, ale najważniejsze jest to, że te dzieci wracają na każdą lekcję.
Są też dorośli – także czterdziestolatkowie, którzy dopiero zaczynają przygodę z perkusją. Czasem to realizacja marzeń sprzed ćwierć wieku, których nie udało się w tym czasie zrealizować, bo nauka, praca, rodzina i dopiero teraz – kiedy dzieci są odchowane, a sytuacja finansowa się ustabilizowała, pojawiają się nowe możliwości i wracają stare pomysły. Czasem to nowe, rozwijające hobby, a czasem podążanie za zainteresowaniami dzieci, które zaczynają grać na gitarze czy pianinie.
Co ważne: lekcja w Jazz Mind Drum School to wyłącznie zajęcia indywidualne – nie ma lekcji, na których byłoby kilkoro uczniów, nie tylko ze względu na jedynie dwa dostępne zestawy perkusyjne, ale przede wszystkim ze względu na uwagę, jaką Michał poświęca każdemu z uczniów. Typowa lekcja z kilkuletnimi perkusistami trwa pół godziny, z młodzieżą i dorosłymi – 40 minut lub – w wersji premium – godzinę. Każde zajęcia obejmują rozgrzewkę (element konieczny, by nie nabawić się kontuzji), lekcję i zadanie domowe (ćwiczenie do powtarzania w domu).
Jazz Mind Drum School to w tej chwili dwie osoby. Michał odpowiada za „serce” projektu. To on zapewnia wiedzę i odpowiada za doświadczenie, jakim ma być dla ucznia nauka według autorskiego programu. Ola jest wsparciem organizacyjnym i administracyjnym – odpowiada za terminy, organizację i marketing. Bywa także obserwatorką tego, co dzieje się w trakcie zajęć. – Uczniowie, którzy kochają rytm, uczą się od początku z metronomem – opowiada. – Bardzo szybko mają ochotę, żeby metronom porzucić, ale równie szybko okazuje się, że trzeba do niego wrócić.
Jak wyjaśnia Michał: – Granie idealnie równo jest ciężkie. Metronom pomaga to zbudować. Wiele osób nie chce pracować z metronomem, ale jest to konieczne, żeby wyregulować wewnętrzny zegar. Nie ma drogi na skróty – trzeba wykonać pracę z metronomem, żeby później móc usiąść za zestawem i wczuwając się w siebie, w ten „rdzeń rytmiczny”, móc fajnie popłynąć i równo bujać.
Bo #BębnyMusząBujać. Ale o tym za chwilę.
Perkusja dobrze wpływa nie tylko na słuch
To może brzmieć przekornie – w końcu perkusja to głośny instrument, a perkusiści często – także na koncertach w mniejszych klubach – grają otoczeni dźwiękoszczelnymi, przezroczystymi ścianami, by nie zagłuszać reszty zespołu.
Perkusja jednak dobrze wpływa na słuch – ten muzyczny, bo rytm to podstawa każdego utworu muzycznego. – To taki szkielet, na którym budują i który wypełniają pozostałe instrumenty – porównuje Michał. – Jeżeli opanujesz rytm, będziesz solidną podstawą, na której będą mogli oprzeć się inni.
Michał twierdzi, że na perkusji mogą grać także osoby, które – czasem od dziecka – mówią, że nie mają poczucia rytmu. – Mam uczniów, którzy się z tym zmagają, ale dlatego właśnie pracują z metronomem i jesteśmy w stanie to wypracować. To nie jest rzecz nie do zrobienia, czego już byłem świadkiem. Może nie każdy zostanie profesjonalnym muzykiem, nie każdy zagra na scenie, nie każdy wejdzie do studia nagraniowego, ale każdy może poprawić swoje wewnętrzne poczucie rytmu i każdy może czerpać z tego radość, a o to przede wszystkim chodzi.
Ale perkusja to nie tylko muzyka. – Badania naukowe wykazały, że granie na perkusji rozwija mózg, a nawet opóźnia jego starzenie. Wpływa na poprawę jakości życia nie tylko u osób starszych, ale także na poziom koncentracji, co bardzo ważne dla dzieci i młodzieży – opowiada Ola. – Wbrew pozorom gra na perkusji wymaga wysiłku umysłowego nie tylko po to, by trzymać rytm, ale także na bardziej podstawowym poziomie: samo oddzielenie od siebie ruchów rąk i nóg, by każda kończyna wybijała rytm na „własnym” instrumencie, jest bardzo trudne. Na perkusji można grać używając wszystkich czterech kończyn, ale na początku przygody z bębnami gra samymi rękami bywa nie lada wyzwaniem. Trzeba dużo ćwiczyć, by ją opanować, z czasem dołączyć jedną stopę, a później – to wersja dla zaawansowanych – być może i drugą. Wszystkie ćwiczenia budują nowe połączenia neuronowe w mózgu.
To samo dotyczy zresztą młodszych uczniów. – Perkusja przyspiesza myślenie – tłumaczy Michał. – W czasie ćwiczeń mózg poddawany jest wysiłkowi. Często uczniowie na początku drogi doznają uczucia głębokiej frustracji. Chodzi o to, że mózg walczy. Trzeba nagle wykonać kończynami ruchy, które są totalnie nienaturalne. Często porównuję to do nauki chodzenia na nowo – mózg musi od nowa zbudować coś, czego do tej pory nie znał.
Dlatego perkusja jest trudnym instrumentem, ale jej opanowanie daje – oprócz nowych połączeń w mózgu – także dużą satysfakcję. I choć melodia jest tą częścią muzyki, którą zapamiętujemy najłatwiej, to rytm jest tym, co nami buja. – Dlatego używamy hasztagu #BębnyMusząBujać – dopowiada Ola.
Ona sama jest jedną z osób, które zaczynają przygodę z perkusją w okolicy czterdziestki, i z doświadczenia potwierdza to, o czym mówi Michał: – Sama doświadczyłam ogromnej frustracji. Nie zdawałam sobie sprawy, że umysł potrafi się przepalać. Ale jak już się przepali, nabywamy nowych umiejętności, jest nowa koordynacja, powstają nowe połączenia i okazuje się, że możemy grać pierwsze takty. Ja nie mam żadnej edukacji muzycznej, ale okazało się, że brak znajomości nut nie przeszkadza w tym, żeby opanować tak trudny instrument. To jest największa satysfakcja, także dla osób w dojrzałym wieku.
Dla Oli perkusja to także historia rodzinna. – Mój tata też był perkusistą. Zasiał we mnie to ziarno, bo kiedy miałam sześć – siedem lat, sadzał mnie na kolanach i wystukiwaliśmy rytmy na brązowej pufie. Dziś tata jest żywym dowodem na to, że rytm zostaje w nas na długo. Kiedy przyszedł tutaj pierwszy raz, usiadł do bębnów po czterdziestu latach przerwy i w zasadzie nie musiał sobie szczególnie przypominać jak się gra. Liczymy na to, że pojawią się kolejne osoby, które albo będą chciały zrealizować marzenia, których nie miały szansy realizować w wieku nastoletnim i chciałyby obudzić pasję, albo takie, które szukają nowych, rozwijających zajęć, bo już mają na to czas i możliwości.
Jazzowy umysł
Jazz w nazwie szkoły może być mylący. Michał nie uczy grania jazzu. Przynajmniej nie tylko. – Chodzi raczej o sposób myślenia, czy różnorodność zainteresowań, bo oprócz perkusji, to także fotografia czy rękodzieło w drewnie – tłumaczy.
W tej chwili jednak Jazz Mind Drum School to główna aktywność Michała. Na zajęcia w szkole można umówić się telefonicznie, przez WhatsAppa czy na Messengerze. Terminy zajęć ustalane są indywidualnie.
ul. Młodych 30
64-920 Piła
tel. 669 757 004
e-mail: jazz.mind.drum.school@gmail.com
Facebook: www.facebook.com/jazz.mind.drum.school
Instagram: www.instagram.com/jazz.mind.drum.school
TikTok: www.tiktok.com/@jazz.mind.drum.school
Źródła, w których możesz przeczytać o wpływie gry na perkusji na mózg człowieka:
- https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C79955%2Cgra-na-perkusji-zmienia-mozg.html
- https://neuroexpert.org/perkusisci-w-sluzbie-neuronauki/
- https://onlinelibrary.wiley.com/doi/full/10.1002/brb3.1490 (praca w języku angielskim)
[ Materiał przygotowany w ramach płatnej współpracy z Jazz Mind Drum School ]
Najnowsze komentarze