Coffee Cave: męska jaskinia pachnąca kawą
Męska jaskinia to marzenie prawdopodobnie każdego faceta. Niezależne od wieku. Czasem spełnione, czasem na zawsze pozostaje w sferze „może kiedyś”. Typowe wyposażenie? Wiadomo: konsola i wielki telewizor, lodówka z piwem, barek, kanapa, czasem flipper albo bilard… Tyle w kwestii „typowości” utrwalanej w amerykańskich serialach. Ja trafiłem właśnie do męskiej jaskini obłędnie pachnącej kawą.
Ujście, boczna uliczka na górnym tarasie miasta. Na końcu rozciąga się widok na zieloną Dolinę Noteci. W słoneczne majowe popołudnie życie toczy się tu leniwym rytmem: ktoś kosi trawnik, ktoś bawi się z dziećmi, ktoś inny na leżaku czyta książkę. Jeden z domów kryje jednak… No dobrze, nie jest to tajemnica, bo o rzemieślniczej palarni kawy Coffee Cave w regionie nad Gwdą i Notecią słychać coraz częściej i coraz częściej kawy z Ujścia można napić się w poczekalniach i na biznesowych spotkaniach nie tylko w Pile. W progu wita mnie uśmiechnięty Adam Strógarek, i od razu prowadzi do swojej męskiej jaskini, w której królują: czarny piec i opisane regionami pochodzenia i gatunkami ziaren pudła.
Ulubiony gatunek? – Arabica, indyjski monsunowany Malabar – mówi. – Bardzo lubię jej ziarno: jest duże, ma piękny kolor i bardzo ładnie się wypala. Jej smak to prażone orzechy i nutki karmelu. Do tego fajna pianka.
Coffee Cave to palarnia rzemieślnicza. Jeden wypał to zaledwie trzy kilogramy ziarna. Niewiele, za to starannie wybrane. Kilkanaście minut w piecu kończy się przyjemnym dźwiękiem wysypywania zawartości do schładzacza. Ziarno chłodzone jest powietrzem – inaczej niż w przemysłowych palarniach, w których do tego samego celu używa się wody. Potem trafia jeszcze na 24 godziny do odgazowania, choć w zasadzie może być już pakowane – charakterystyczne, czarne torebki, w których trafia do klientów, są wyposażone w wentylek. Gazy powstające w trakcie wypalania i wydobywające się z ziaren jeszcze przez wiele godzin, mogą bezpiecznie ulecieć.
Do Coffee Cave trafia ziarno z kilku regionów „Pasa Kawy”: z Brazylii, Nikaragui, Hondurasu, Indii, Etiopii czy Kolumbii. To, jak długo jest wypalane, zależy od kilku czynników. – Pierwszy to wielkość ziarna i zasyp pieca. Drugi – wilgotność – opowiada Adam. – Trzeci to efekt, jaki chcemy uzyskać w kubku. W Coffee Cave palę kawę średnio – jest najlepiej zbalansowana w smaku. Jasna może być niemal „herbaciana”. Ciemna jest używana w blendach.
Kawę wypaloną na ciemno spotkamy najczęściej wśród popularnych marek. Mocne wypalenie pozwala ukryć wady ziarna wypalanego masowo. Kawa średnio wypalona nie jest tak gorzka. – Dobrze smakuje nawet bez mleka – mówi twórca Coffee Cave. – Większość ludzi dolewa mleka, bo kawa jest za gorzka lub kwaśna. Wielu konsumentów łączy też zawartość kofeiny ze smakiem. Często słyszy się, że kawa ma być mocna. Tylko czy chodzi o to, że ma zawierać dużo kofeiny, czy ma wykręcać język? To są dwie różne rzeczy. W Polsce przyjęło się, że kawa jest mocno wypalona, mocna w smaku, ale z kofeiną jest już różnie. Przyjęło się też picie stuprocentowej arabiki. Tyle że robusta ma dwa razy więcej kofeiny. Jest za to płytsza w smaku i w zapachu niż arabika, ale daje świetną piankę tak zwaną cremę. Natomiast w smaku kawy ciemno palonej będzie przeważała goryczka. W blendach można to zbalansować.
Jak powstają blendy? Zaczyna się od pomysłu: jaki ma być ten nowy. – Wiem jak smakują moje kawy jednorodne. Arabikę z robustą łączę w kilku wariantach, przygotowuję kilka profili wypału i wybieram ten, który najbardziej mi odpowiada. Parzę też kilkoma metodami, żeby sprawdzić jak smakuje w każdej z nich. Inaczej smakuje kawa parzona przelewowo, inaczej z ekspresu kolbowego czy automatycznego – w każdym z nich jest inaczej ubita, więc efekt parzenia też jest inny. Zalewam również kawę w szklance, bo tak też się w Polsce nadal pija. Taki test kawy nazywamy cuppingiem.
W tej chwili w ofercie Coffee Cave jest siedem kaw jednorodnych i trzy blendy. – Zastanawiam się nad modyfikacją jednego z nich lub nad wprowadzeniem kolejnego – zdradza Adam. – Testujemy.
Najczęściej do torebek pakowana jest kawa ziarnista, ale zdarzają się klienci, którzy chcą otrzymać kawę zmieloną. Co zrobić, kiedy przesyłka trafi już do naszych rąk? Wbrew pozorom, to nie takie proste, bo oprócz wyboru sposobu parzenia pojawia się dylemat: w kubku czy w filiżance? Tak naprawdę to kwestia indywidualnych preferencji. – Ja piję i tak i tak – mówi właściciel Coffee Cave. – W filiżance, jeżeli mam ochotę pić więcej kawy. Trochę się oszukuję, bo lubię kawę, i jeżeli mam zamiar wypić ich cztery – pięć, nalewam do filiżanki. Natomiast jeżeli wiem, że nie będę miał czasu – jest kubek. I wtedy też są trzy albo cztery… zdecydowanie mam słabość do kawy.
Skąd wzięła się Coffee Cave, czyli Kawowa Jaskinia? Nazwa oddaje w zasadzie wszystko o co Adamowi chodzi, jeżeli chodzi o kawę: są dni, kiedy zamyka się w swojej palarni i komponuje kolejny blend, który będzie – tak po prostu – smaczny.
To właśnie smak sprawił, że właściciel Coffee Cave postanowił zająć się kawą. Adam z zawodu jest marynarzem – dokładnie oficerem floty handlowej. – Na statku dzień bez kawy nie istnieje. Kawa jest rano, w południe, wieczorem i w nocy – na nocnej zmianie. Sześć kaw w ciągu dnia to minimum, a ci, którzy pracują w biurach statkowych – piją jej znacznie więcej. Drażniło mnie, że w krajach, które są producentami kawy – w Brazylii, Trynidadzie, Indonezji, Kolumbii – zaopatrując się w nią, otrzymywaliśmy zazwyczaj tę najgorszą i najtańszą: ciemno wypaloną, z przewagą niskiej jakości robusty, a co najgorsze – bardzo gorzką lub kwaśną.
Potem był jeszcze ekspres do kawy, który Adamowi sprezentowała żona. I choć wtedy nikt o tym jeszcze nie wiedział, nowe hobby czaiło się za rogiem. Z czasem pasja stała się pracą, a przy domu powstała pracownia nazwana właśnie Coffee Cave.
Wszystkie kawy – zarówno jednorodne, jak i blendy – są dostępne na www.coffeecave.pl. Największą popularnością cieszą się indyjska Malabar i Brasilia Santos. – Ta druga jest delikatna w smaku – opowiada Adam. – Ale nie powinna przeszkadzać komuś, kto lubi kawę mocną. Ma odrobinę kwasowości. Z kolei kawa indyjska urzeka na więcej sposobów. Ma wyraziste nuty smakowe, które niektórzy określają jako ciężkie. Nie czuć w niej kwiatów ani owoców, praktycznie nie ma kwasowości. I jest dość droga.
Którą wybrać? Można spróbować wszystkich. W Coffee Cave dostępne są dwa zestawy degustacyjne: kaw jednorodnych i mieszanych. Zestaw kaw jednorodnych zawiera siedem stugramowych opakowań. W zestawie blendów znajdziemy trzy mieszanki proponowane przez palarnię, również w stugramowych opakowaniach. Zestaw degustacyjny może okazać się świetnym pomysłem na rozpoczęcie przygody z kawą rzemieślniczą. – Choć osobiście na początek polecam moją ulubioną indyjską Malabar – sugeruje Adam. – Nie zraża kwasowością, nie zniechęci też kogoś, kto nie lubi gorzkiego smaku.
W dużych miastach rzemieślnicze palarnie kawy działają coraz prężniej, a hobbystów, dla których kawowa pasja staje się pracą – przybywa. Cieszy, że trend przygotowywania z uczuciem tego, co tak chętnie codziennie spożywamy, dociera także nad Gwdę i Noteć. W końcu „jesteś tym co jesz”. „I co pijesz” – chciałoby się dodać.
O Coffee Cave i o rzemieślniczo palonej kawie usłyszycie także w niedzielę w Podkaście w terenie. Znajdziecie ją także na Facebooku.
Artykuł został przygotowany we współpracy z partnerem:
Rzemieślnicza Palarnia Kawy Coffee Cave
Adam Strógarek
ul. Ogrodowa 32
64-850 Ujście
www.coffeecave.pl
https://www.facebook.com/Coffee-Cave-101459034787532/
Najnowsze komentarze