Od tego jak dobrze znają prawo i potrafią je przełożyć na realia w firmie klienta, zależy los czasem setek tysięcy, a czasem milionów złotych. Zdarza się, że muszą postawić się klientowi, by uchronić go od kary. Zdarza się też, że muszą wytrwać długie minuty nerwowej ciszy w czasie kontroli. Od klientów wymagają prawdy, choćby była najgorsza. Ania i Małgosia nie są jednak prawniczkami. Pracują tam, gdzie w ostatnich latach znacząco wzrosły wymagania, a jedna kara może oznaczać bankructwo: na styku biznesu i ochrony środowiska.
Choć świadomość ekologiczna z roku na rok rośnie, to na wymagania środowiskowe w biznesie nadal patrzymy trochę z przymrużeniem oka. Księgowość musi być na najwyższym poziomie, bo – wiadomo – z kontrolą skarbową nie ma żartów. BHP i prawo pracy też już w większości traktujemy poważnie, kiedy okazało się, że i tu grożą liczone w tysiącach złotych kary. Ale coraz częściej dostrzegamy, że żarty skończyły się także tam, gdzie chodzi o środowisko, bo i tu instytucje kontrolne prawo traktują śmiertelnie poważnie, a w ostatnich latach wymagań zrobiło się więcej.

Co wy tak naprawdę robicie?
Z tego też powodu coraz więcej klientów – zarówno tych z sektora mikro i małych, jak i średnich przedsiębiorstw – trafia do Ani i Małgosi. – Doradztwem z zakresu ochrony środowiska – odpowiadają chórem, pytane o to, czym tak naprawdę się zajmują. – A tak konkretniej? – dopytuję.
I tu zaczyna się cała lista tego, co robią tak naprawdę. Anna Babij i jej firma AB-Eco, specjalizuje się w szkoleniach, bieżącej obsłudze firm i sprawozdawczości. Pamiętacie skrót BDO? To jedna z obowiązkowych baz – dotycząca odpadów oraz wprowadzanych na rynek produktów i opakowań – które w imieniu klientów obsługuje Ania. Druga, równie ważna i niepomijalna, to KOBIZE – tutaj prawie każdy przedsiębiorca powinien składać raporty o emisjach np. gazów czy pyłów.
Ale sprawozdawczość to tak naprawdę kropka nad „i”, bo najpierw trzeba ustalić zasady postępowania z odpadami i ich magazynowania w zgodnych z prawem warunkach, następnie skutecznie je wdrożyć, a potem jeszcze legalnie się tych odpadów pozbyć. To wbrew pozorom wcale nie takie proste, a właśnie w tym pomaga Ania.
Z kolei Małgosia – Małgorzata Bohatkiewicz – to specjalistka od ochrony środowiska w kontekście inwestycji. Zarówno na etapie projektowania, realizacji, jak i eksploatacji. Jej działka to także wszelkie pozwolenia – na przykład wodnoprawne, które należy odnawiać co kilka lat – czy decyzje o środowiskowych uwarunkowaniach. Jej marka – Biotop – jest dobrze znana nie tylko w regionie.

Trochę jak adwokatki…
Małgosię i Anię połączyli… klienci. – Nie pracujemy ze sobą codziennie – mówi Ania. – Najczęściej spotykamy się, kiedy pracujemy razem nad sprawami wspólnego klienta. Na przykład, kiedy klient buduje nową instalację, stery przejmuje Gosia: trzeba uzyskać decyzję środowiskową, napisać wniosek, kartę informacyjną przedsięwzięcia, raport oddziaływania na środowisko, czy uzyskać decyzję wodnoprawną. A ja z kolei pracuję na stałe dla tego samego klienta. Albo klient najpierw trafia do nas i przygotowujemy dla niego audyt środowiskowy – wyznaczamy co musi mieć zrobione. Klient może wybrać dowolną firmę na rynku, ale często jest tak, że wybiera nas razem.
– I tak się w sumie spotkałyśmy – mówi Małgosia. – Zmian w ochronie środowiska jest coraz więcej, wymagania są coraz bardziej wyśrubowane. Żadna z nas nie jest w stanie znać się na wszystkim. Ale wspólnie oferujemy pakiet pokrywający chyba całość wymagań w tym zakresie. Tak jak z zębem idziesz do dentysty, a z sercem do kardiologa, którzy przyjmują we wspólnej przychodni.
W pracy Ani i Małgosi porównania z branżą prawną nasuwają się same. – Bo czasem rzeczywiście działamy jak adwokatki od ochrony środowiska w biznesie, choć absolutnie nie przypisujemy sobie zawodu prawnika – mówi Ania. – Nie nosimy tóg, ale jesteśmy bardzo szczere wobec naszych klientów, i tego samego oczekujemy od nich. Nawet jeżeli prawda jest trudna i niewygodna. Trzeba nam powiedzieć prawdę o tym, z czym się ma kłopoty. Czasem to my widzimy te kłopoty w czasie audytu zakładu. Bazujemy na tym, żeby jak najlepiej pracować dla klientów i stosować prewencję – rozwiązywać problemy zanim przyjdzie kontrola. Pewnie, że mówimy klientom rzeczy niewygodne, których nie chce usłyszeć. Podpowiadamy rozwiązania, które nie są tanie, w które trzeba zainwestować, czasem coś przebudować. To są trudne decyzje, bo ochrona środowiska to są czasem bardzo drogie inwestycje. Mamy świadomość i nie ukrywamy, że ochrona środowiska nie przynosi bezpośrednich zysków, ale pozwala uchronić się przed karami. Bo któraś instytucja kontrolna zawita do zakładu prędzej czy później. Lepiej być na tę wizytę dobrze przygotowanym, niż narażać się na karę, która położy biznes budowany przez lata.
Dobre przygotowanie pozwala także płacić mniej na przykład za korzystanie ze środowiska. Przy połączeniu z brakiem kar, dobrze przygotowana środowiskowo działalność ostatecznie wyjdzie na plus. – Ale chciałabym też jasno postawić granicę – mówi Małgosia. – Nie działamy w ten sposób, żeby oszukiwać kogokolwiek i nie płacić kar. W naszej działalności chodzi o prewencję. O to, żeby dobrze stosować prawo i wprowadzić w życie określone zasady. Chodzi o to, żeby nasz klient nie bał się kontroli. To że będą jakieś drobne uchybienia – one będą zawsze: pracownik odłoży zabrudzoną olejami szmatę nie tam gdzie powinien, ktoś coś gdzieś przestawił, zdarzył się jakiś wyciek – tego nie unikniemy, bo jesteśmy tylko ludźmi, a maszyny się psują. Czuwamy nad tym, żeby nie przegapić najważniejszych rzeczy i nie narażać się na najbardziej dotkliwe kary administracyjne.
A o tym, że dobrze mieć w biznesie zaufanego partnera, przekonują się obydwie panie. – Cieszę się, że mam Gosię, bo zdarza się, że dzwonię do niej wieczorem, żeby skonsultować jakiś konkretny przypadek – mówi Ania. – To bardzo ważne, że mogę poprosić o spojrzenie na sprawę z zewnątrz kogoś, kto ma branżową wiedzę i doświadczenie. Specjalistów w naszych dziedzinach na lokalnym rynku nie ma zbyt wielu.
Od doświadczenia zależy (prawie) wszystko
Dziewczynom w branżach zdominowanych przez mężczyzn nie było łatwo. Szczególnie odczuła to Małgorzata, która częściej działa z branżą budowlaną. – Na rynek wprowadzał mnie mój świętej pamięci tata. Wiem, że miałam opinię „córeczki przy tatusiu”, więc najtrudniej było wypracować sobie coś w rodzaju autonomii, postrzegania, że ja to ja – człowiek z konkretną wiedzą i umiejętnościami. Skończyłam inżynierię środowiska na politechnice, miałam też doświadczenie zdobyte przy tacie. Ciężko było przebić się z tym, że młoda dziewczyna też może coś wiedzieć, ale udowodniłam to. Ci projektanci, którzy pracowali z moim tatą, po jego śmierci wrócili do mnie i dzisiaj współpraca układa nam się dobrze.

Nie bez znaczenia okazało się też to, że Małgosia w międzyczasie pracowała w branży budowlanej i poznała „od środka” procesy z nią związane. Od tego czasu obsługiwała wielomilionowe inwestycje – na przykład budowę farmy wiatrowej w Margoninie, czy budowę GPZ (Głównego Punktu Zasilania) dla bloku energetycznego w Jaworznie, ale także mniejsze, ale bardzo wymagające środowiskowo – na przykład stacje paliw. W tej chwili pracuje nad raportem środowiskowym dla drogi krajowej nr 22.
Ania z wykształcenia jest chemikiem. – I chyba dlatego od początku było mi łatwiej – mówi. – Wiele procesów, które opisujemy, organizujemy, nadzorujemy i sprawozdajemy, jest opartych na chemii. Rozumiem o jakie substancje chodzi, jakie emisje do atmosfery mogą z nich pochodzić i jakie szkody mogą ewentualnie wywołać, jeżeli dostaną się do środowiska.
Ale to tylko jeden z atutów, który Ania wyciąga z rękawa, kiedy jest potrzebny. Ukończyła specjalizację „zarządzanie i eksploatacja w systemach produkcyjnych”, co przydaje się w obsłudze zakładów produkcyjnych, oraz m.in. studia z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami, i pedagogikę – pomocną w trakcie szkoleń. Być może najważniejsze to to, że pracowała w instytucji kontrolnej, a to doświadczenie nie do przecenienia, bo wie jak czytać ustawy i rozporządzenia, wie jak przebiegają procesy kontrolne i czego można się w trakcie kontroli spodziewać.
Nieustanne szkolenia
AB-Eco z początkiem pandemii CoViD-19 podjęła jeszcze jedną rękawicę: szkoli on-line przedsiębiorców w zakresie wymagań dotyczących ochrony środowiska. Obydwie panie są zrzeszone w Izbie Gospodarczej Północnej Wielkopolski, która jest partnerem części szkoleń środowiskowych.
A o tym, że szkolenia są potrzebne, przekonują się właściwie przy każdej okazji – nie tylko szkoleni przedsiębiorcy, ale także Ania i Małgosia. Prawo i jego interpretacje zmieniają się nieustannie, a od ich znajomości zależy skuteczność dziewczyn. Uważać i szkolić się trzeba nieustannie, bo zdarzają się niespodzianki z kategorii tych najbardziej zaskakujących.
Dla mikro, małych, średnich i dużych
Duże biznesy najczęściej mają własnych specjalistów do sprawy ochrony środowiska. Jest u nich tyle pracy, że zatrudnienie zajmującej się tym osoby na etat ma sens, a świadomość prawna z reguły też jest większa. W wielomilionowym biznesie nie ma miejsca na takie niedopatrzenia. Gorzej z mniejszymi przedsiębiorcami. Czasem działają na zasadzie „skoro przez tyle lat się udawało, to nikt już o tym nie pamięta”. I nagle zaskoczenie: kontrola. – O tym, że gdzieś była kontrola dowiadujemy się dość szybko – opowiada Ania. – Domyślamy się tego, bo przez kilka kolejnych dni mamy telefony na przykład z komisów samochodowych działających w jednym mieście i najbliższej okolicy. Potem dowiadujemy się, że faktycznie to efekt solidnego mandatu, który dostał jeden z nich, a wieść w branży rozeszła się szybko.

I to właśnie mali przedsiębiorcy mają największe problemy związane z ochroną środowiska, a moment zastanowienia pojawia się, kiedy słyszą o karze, którą dostał ktoś prowadzący podobną działalność. – Pozostając przy komisach samochodowych, które sprowadzają samochody – wyjaśnia Ania. – Mają opłaty produktowe, muszą rozliczać się za każde sprowadzone opony, olej… I wtedy jest moment zdziwienia. Ale cieszy to, że świadomość jest coraz większa, i ogromna satysfakcja, kiedy firmę uda się wyprowadzić na prostą.
Mali przedsiębiorcy skorzystają też z usług Małgosi. – Na przykład myjnie samochodowe. Woda z nich to już ścieki przemysłowe, więc musi mieć operat wodnoprawny, który co cztery lata musi zostać odnowiony. Tak samo każdy, kto odprowadza wody opadowe z rynny do ziemi – to także korzystanie ze środowiska. Każdy zakład, który ma piec grzewczy albo lakiernia samochodowa, która wytwarza opary, każdy kto na przykład klei coś przemysłowo – każdy kto emituje cokolwiek do atmosfery. Każde zorganizowane korzystanie ze środowiska powyżej określonej wielkości, potrzebuje na przykład zgłoszenia instalacji do eksploatacji czy pozwolenia na emisję do atmosfery. A – niestety – działanie instalacji bez pozwolenia przekłada się na późniejszą opłatę za korzystanie ze środowiska, podwyższoną o pięćset procent, naliczoną również wstecz.
Dlatego lepiej zapobiegać. Koszty są do uniesienia nawet dla najmniejszych przedsiębiorców, choć oczywiście zależą od zakresu działania. Małgorzata Bohatkiewicz i jej Biotop każdorazowo wycenia swoje usługi w zależności od rozmiarów inwestycji i zakresu obsługi. Z kolei AB-Eco Anny Babij proponuje abonamenty na bieżącą obsługę firm, i to będą zawsze dobrze zainwestowane pieniądze. Nie tylko ze względu na własny spokój, ale także na środowisko, na którym – na szczęście – coraz bardziej nam zależy. Po szczegóły dzwońcie i piszcie do Ani i Małgosi.
Artykuł przygotowany wspólnie z partnerami:

AB-Eco Usługi Konsultingowe
tel. 506 159 397
e-mail: kontakt@ab-eco.pl
www.ab-eco.pl

Biotop Pracownia Ochrony Środowiska
tel. 510 170 480
e-mail: biotop@biotop.com.pl
www.biotop.com.pl
Najnowsze komentarze